Cześć Wam! Oto druga część tego rozdziału. Niestety, nie mam nic więcej do powiedzenia, dlatego od razu zapraszam do czytania! :)
— Już po wszystkim, w końcu spokój — wyszeptała
Amanda i rzuciła swoją torbę na łóżko. Dzisiejszy dzień po prostu był
niezwyczajny.
Miała przeczucie, że to nie koniec atrakcji na
dzisiaj. Na jej nieszczęście. Jak ona
nienawidziła zmian i niespodzianek. Czasem niby niespodzianka może przewrócić całe
życie do góry nogami. Choćby list z Hogwartu. Gdyby nie to, rodzice nigdy by jej nie
powiedzieli, kim tak naprawdę jest i nigdy by nie wiedziała, że ma w sobie tę moc. Czasem działy się dziwne rzeczy
wokół niej, ale wszystko opierało się głównie na snach.
Samych
snach.
Potrafiła coś zobaczyć i wszystko, co widziała,
sprawdzało się, chyba, że była to zmieniona decyzja. Nienawidziła tego. Było to jak przekleństwo. Zwłaszcza śmierć jej
rodziców na trzecim roku. Dlaczego
musiała to oglądać? Teraz opiekuje się nią ciocia, ale czy to coś zmienia? Nic.
Zawsze ten dom będzie się jej kojarzył z jej najbliższą rodziną. Z ludźmi,
których straciła bezpowrotnie. I to przez jakieś zamieszki. A oni przecież nic nikomu nie zrobili.
Po jej policzku spłynęła samotna łza… Chwilę później już potoczyło się
jak zawsze — szybko przemieniło się to w wodospad. Po tej chwili
słabości, podeszła do lustra,
przykładając dłoń do swojego odbicia.
Widziała bardzo bladą, krótkowłosą dziewczynę z zielonymi oczami, pod którymi
były worki i cienie ze zmęczenia. Sylwetka też nie była piękna — pełno niedoskonałości i za
dużo. Za dużo brzucha, za dużo pupy i za dużo nóg…
Chwila,
czemu się krytykuję? Przecież nie jestem aż taka zła. Do Pansy jeszcze trochę
mi brakuje, pomyślała, uśmiechając się szeroko do samej siebie.
Poprawiła sobie włosy, robiąc różne durne miny. Jednak po chwili opuściła ręce.
To jest tak głupie, że aż śmieszne. Westchnęła cicho, a w nim był cały ciężar,
jaki dźwigała już prawie trzy lata.
— Jestem beznadziejna. Jedyne, co mnie różni od
tych idiotek to to! — wykrzyknęła
i po chwili walnęła dłonią w lustro, chcąc zniszczyć tę starą, biedną i zawsze
poszkodowaną Amandę. Życie jest za twarde, aby teraz stać się miękkim Gryfkiem.
To nie te czasy, nie te.
Widząc pęknięcie w lustrze, odwróciła się
plecami do niego, wyjmując kawałki szkła z ręki. To tylko lekkie rany — kilka
zaklęć i po sprawie. Martwił ją jedynie ten opętańczy, kobiecy śmiech za nią.
Udawała, że nie słyszy, a potem wszystko nastąpiło dość szybko, wyciągnęła różdżkę i wymierzyła w stronę tego
śmiechu. Ale tam nie było nic. Tylko zmieszane odbicia — jej i
tej drugiej. I ten śmiech.
— Nie masz o co walczyć, kochanie. To nie twoja bitwa
i nie twoja wojna. Ty masz ważniejsze zadania niż jakaś tam rodzina, niż
przyjaciele, niż Voldemort — mówiła tajemnicza dama, a Ślizgonka nie
wiedziała o co chodzi. Bo skąd mogła wiedzieć, co takiego roi się w tym mózgu?
No właśnie nie mogła. Zdezorientowało ją to, nie lubiła niepewności, zwłaszcza,
że to była ta z cyklu. Zabiję cię, a może
i nie. Nie wytrzymała wzroku kobiety… Była piękna, ale było w niej coś, co
przerażało, co kazało się bać.
— Czego ode mnie chcesz? O co ci chodzi?! – spytała
brunetka i znów usłyszała ten śmiech, a po nim słowa.
— Poszukaj, młoda wiedźmo, poszukaj. W mrokach
przeszłości znajdziesz odpowiedź na wszystko, nie tylko na własne pytanie... —
Złowieszczy szept przeszedł przez jej ciało oraz ściany tego pokoju. A potem
wszystko wróciło do normy…
*
Nie czekała na Marrie —
wiedziała, że tak szybko to ona nie wróci.
Zajęcia dodatkowe były
zbyt… absorbujące, aby mogła tak się urwać.
Postanowiła się przejść — bo i tak nie ma nic ciekawego
do roboty. Chyba, że Historię Magii ktoś uznaje za ciekawą. No to wtedy inna
bajka. Szybko założyła swoje buty i wyszła z ich dormitorium. W Pokoju Wspólnym
oczywiście impreza, jak w każdy piątek. Uniosła głowę wysoko i dumnie, jednak
tak naprawdę zazdrościła im tego. Mogą się bawić, nie muszą myśleć o następnym
dniu i żyją chwilą. Nawet, jeżeli ta chwila zawiera alkohol. Widząc, jak
tańczą, uśmiechnęła się złowieszczo. Gdyby miała aparat tego małego z
Gryffindoru, mogłaby ich wszystkich szantażować, a oni by robili, co tylko by
chciała. Kusząca propozycja.
— Hej, słyszysz mnie, piękna? — spytał
Blaise Zabini, a dziewczyna spojrzała na niego, jakby od teraz był Gryfonem.
Jeden z najfajniejszych Ślizgonów odzywa się do niej, mimo, że nie należy do
ich grupki i jest totalnym odmieńcem? Świat zwariował! A jak się okaże, że
dyrektor to gej, to padnie jej na mózg. Ale po chwili ją olśniło — on
czegoś chce od niej.
— Słyszę doskonale, niestety. Czego tym razem
chcesz? — Oparła ręce na biodrach, skupiając się na nim. Chyba jako
jedyny nie był pod wpływem, więc może uda mu się nawet coś mądrego powiedzieć?
— Ja nic. Chyba, że taniec z tobą się do tego
zalicza. — Mrugnął do niej ze swoim szelmowskim uśmieszkiem, a ona
cóż… Nie wiedziała, jak ma się zachować. Potrząsnęła głową i odpowiedziała.
— A gdzie Twój Pan i Władca —
Malfoy? – W tym momencie na jej twarz wpłynął złośliwy uśmiech. Mogłaby mu
nawet podziękować za rozbawienie, ale po co.
—
Dobra Zabini, ja spadam. Ty lepiej się pilnuj, a nie do mnie się odzywasz.
Miłej zabawy — mruknęła i wyszła z Pokoju Wspólnego, chodząc po zamku. A w
miejscu imprezy Ślizgonów pewien ich młody, blondwłosy król powiedział:
— Już oboje przegrali.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHuehuehueuheuh Amanda jest boska! Lubię takie zawzięte charakterki :3
OdpowiedzUsuńI plus za to, ze nie daje się tak od razu Diabełkowi naszemu :3
Pozdrawiam i życzę dużo weny :***
Zapraszam także do siebie http://dramioone.blogspot.com
Że krótkie to nie minus ! Bardzo fajnie czyta się krótkie rozdziały! A jeszcze lepiej jak są krótkie i pojawiaja się częściej :D
OdpowiedzUsuńCo do Amandy bardzo fajna postać trochę tajemnicza i nie jest taka łatwa podoba mi się :3 Zabini będzie się musiał troszeczkę bardziej postarać :D
Hmm, po pierwsze teraz po głowie chodzi mi piosenka z Krainy Lodu "Mam te moc" i to wszystko przez ciebie.
OdpowiedzUsuńPo drugie mam kilka minusow i plusów tego rozdziału. Zacznę od płodów, każdy woli je czytać ;)
Przede wszystkim koncowka. Kocham Blaise'a a u ciebie wyszedł całkiem całkiem, choć nie było go dużo. Ale można wyobrazić sobie jaj podchodzi do dziewczyny i próbuje tak zagadac. No i reakcja Amandy też w porządku, nie poleciała na niego od razu, co czasem w opowiadaniach się zdarza.
Kolejny plus ti tajemnicza postać w lustrze. Kto to? Co to? Po co? Dlaczego? Szokowanie czytelnika to duży plus, a ja chętnie piczytam dalej by przekonać się co to znaczy.
No ale mam też kilka minusow i muszę je wypisać.
Po pierwsze jest za krótko. Nawet dobrze nie można zacząć a już się kończy. Wiem, że czasem trudni napisać coś dłuższego, jednak lepiej odłożyć publikacje i kilka dni i jaskrobac coś więcej...
No i kolejny minus to zachowanie Amandy w pokoju. Rozumiem, że miała zły humor itp., lecz jej zbyt krytyczne postrzeganie siebie, atakowanie lustra... To chyba zbyt dramatyczne. Nie można popadać w skrajności, postać albo jest piękna albo brzydka... Powinno się znaleźć tu złoty środek.
Jaj widać wróciłam do twojego opowiadania, bo znalazłam chwilę czasu. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać jak najwięcej ;)
Do napisania,
Croy
Niger-stories.blogspot.com
Cześć! Tu Helmans! Again! xD
OdpowiedzUsuńNo więc tak. Ten zakład... Ciekawie, lubię takie akcje. Kurde, rozkręca się naprawdę fajna, ciekawa akcja! A piszesz świetnie. <3 Cóż... Rozpisałabym się. Gdybym umiała, napisałabym taki dłuuugi komentarz. Ale pisać takie komentarze potrafię jedynie krytykując. Tu nie mam co krytykować. To chyba tyle, później jeszcze coś tam skomentuję. :DD
Cieszę się, że Twoja OC nie jest idealną Mary Sue, która nie ma absolutnie żadnych niedoskonałości, jest najpiękniejsza, najmądrzejsza i w ogóle taka zajebista, że hoho.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie tylko, dlaczego Amanda straciła rodziców. Fajnie, że o tym wspomniałaś, teraz wypadałoby coś więcej na ten temat napisać, mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach natknę się na jakieś wyjaśnienie.
Ten odcinek też jest dość krótki. Fajnie, że piszesz o typowych rozterkach nastolatki. Jest niezadowolona ze swojego ciała, porównuje się do swojej rówieśniczki... To jest super, bardzo prawdziwe xD Tylko jak na takie rozkminy nastolatki rozdział jest za krótki. Czytelnik może poczuć się sfrustrowany tym, że wchodzi na bloga, czyta rozdział, gdzie przez połowę tekstu główna bohaterka jest zawiedziona swoim ciałem i... nic. Musisz popracować nad długością odcinków. O wiele lepiej jest wstawić jeden dłuższy rozdział raz na dwa tygodnie czy na jeszcze dłuższy czas, niż dodawać co chwilę coś krótkiego, byle coś wstawić. Wiem, bo sama tak robiłam na Siostrzenicy i teraz mam tam prawie 400 rozdziałów xD
www.dark-love-riddle.blog.onet.pl
Udało Ci się mnie porwać!! Jak przeczytałam: " To tylko lekkie rany — kilka zaklęć i po sprawie. Martwił ją jedynie ten opętańczy, kobiecy śmiech za nią. " To ciary mi przeszły po plecach O.o Omg.. ^^
OdpowiedzUsuńW ogóle mega ciekawie.. Aaaa!!! "— Hej, słyszysz mnie, piękna? — spytał Blaise Zabini, a dziewczyna spojrzała na niego, jakby od teraz był Gryfonem." PADŁAM HAHAHAHA <3
To też dobre >< "W Pokoju Wspólnym oczywiście impreza, jak w każdy piątek."
No tym rozdziałem dotarłaś do mnie :D
Czekam na dalszy rozdział akcji i dłuższe rozdziały ^^ A no i na jakieś informacje na temat rodziców Amy :< Bomba, że o tym wspomniałaś ;*
Wątek tej kobiety aww <3
Jak tak sobie pomyśle to czy możliwe, że jest coś w tym, że ona się nad sobą "użala" uważa się za beznadziejną a tu BuM Szakalaka dowiaduję się iż:
"Ty masz ważniejsze zadania niż jakaś tam rodzina, niż przyjaciele, niż Voldemort"
Nieźle.. ;o
Ide dalej :)
Okej rozdział fajny, ale gdzie wątek Szlama-Król? No wiesz, blog Dramione :D
OdpowiedzUsuńAle to nigdy nie był blog Dramione xdddd
Usuń